Niestety niewiele.
Zapamiętałem p. premier (premierę?) pokrzykującą na rozmówcę w najlepszym stylu a la Komorowski, usiłująca przerywać (bo przerwać się nie udało) wypowiedzi innych, przedłużającą swoje wypowiedzi (no i co ma taki redaktor zrobić, poza uśmiechnięciem się z politowaniem albo i bez niego?).
Zapamiętałem jej wypisane na miedzianym czole tombakową czcionką credo - "a co, wy wszyscy tacy święci jesteście?!!".
Ale chyba najbardziej jednak zapamiętałem szczyt durnoty stanowiące bezapelacyjnie pytania "redaktora ambasadora" Jarosława Gugały. Kurde, trzeba będzie zrobić auto-da-fe wszystkim posiadanym płytom i kasetom Zespołu Reprezentacyjnego? Bo się boję, że jak nie, to np. stojący obok Led Zeppelin się może zarazić...
Filipa szkoda. Musiał misia przez tyle lat znosić.
Krzysztof Rogalski